day in new york city

day in new york city



Witajcie! W dzisiejszym wpisie opowiem Wam o sobocie spędzonej w Nowym Jorku z Gracjaną i Kasią – będzie to post punkt po punkcie, w kolejności w jakiej zwiedzałyśmy to cudowne miasto.

Zacznę od tego, że z każdym razem kiedy przekraczam próg Penn Station zakochuję się w tym mieście na nowo i jeszcze mocniej. Pamiętam kiedy byłam w nim pierwszy raz na mojej wycieczce z orientation i stwierdziłam, że „nie ma w nim nic szczególnego”. Te słowa oczywiście były spowodowane zmęczeniem, złością i tym, że nie do końca wierzyłam w to co się dzieje, w to gdzie jestem. Do te pory nie wierzę – to dla mnie abstrakcja!

Punkt pierwszy: Brooklyn Bridge

Jest jednym z najstarszych mostów wiszących na świecie a jego długość wynosi prawie dwa kilometry. Łączy dwie nowojorskie dzielnice: Manhattan i Brooklyn. Most jest jedną z wizytówek Nowego Jorku. Pojawia się w wielu serialach, filmach i na najpopularniejszych fotografiach ukazujących miasto. Jest to jeden z punktów „must see” kiedy odwiedza się Nowy Jork jednak należy uzbroić się w cierpliwość i nie jest to miejsce dla osób, które nie lubią tłumów.


 








Punkt drugi: DUMBO


Jest to skrót od Down Under the Manhattan Bridge Overpass. Dumbo jest dzielnicą, która znajduje się pomiędzy dwoma mostami: Brooklyn I Manhattan Bridge. Znajduje się tam piękny park oraz plaża na której można usiąść i podziwiać panoramę Manhattanu. Jest to idealne miejsce do oglądania zachodu słońca czy też odetchnięcia po całodziennej wyprawie przez miasto. W Dumbo znjduje się również Jane’s Carousel. Jest to kolejny z punktów „must see”. Piękne zdjęcia gwarantowane!






Punkt trzeci: Wall Street


Niestety nie spotkałyśmy tam Wilka z Wall Street a jedynie tłum otaczający Byka z Wall Street (Charging Bull). Wszyscy chcieli zrobić sobie zdjęcie lub chociaż dotkąć części prywatnych tego zwierzaka ponieważ przynosi to szczęście! Ja takowego nie zrobiłam ani nie zbliżyłam się do byka więc mogę pożegnać się ze wspaniałym życiem… Ja sama tą ulicę wyobrażałam sobie zupełnie inaczej – wszędzie mężczyźni w garniturach pędzący aby sprawdzić swoje notowania na giełdzie, zamiast tego otrzymałam turystów z aparatami.



Punkt czwarty: Battery Park

Ten park odwiedziłam po raz drugi ponieważ tam zabrano nas podczas wycieczki na orientation. Tym razem byłam tam w dzień jednak emocje są te same a widok wciąż zapiera dech w piersiach. Nad rzeką Hudson spotkałyśmy grupkę polaków, którzy tak jak ja byli fanami Legii i to właśnie po szaliku w barwach tego klubu Gracjana ich rozpoznała! Ucięłyśmy sobie krótką pogawędkę i poszłyśmy dalej tym razem podziwiać ślub (to była już trzecia para młoda widziana tego dnia). Battery Park również dodaję do listy „must see” – zapomniałam dodać, że to z niego można zobaczyć Statuę Wolności, która w rzeczywistości nie jest taka duża!






Punkt piąty: 9/11 Memorial

Podczas spaceru w stronę miejsca w którym znajdowały się Bliźniacze Wieże dziewczyny mówiły o tym co odczuwają osoby przebywające w tym miejscu, jednak nie jest to takie łatwe aby ubrać to w słowa. W momencie kiedy przekroczyłyśmy granicę parku w którym znajdują się fontanny wokół zrobiło się cicho. Nigdy nie powiedziałabym, że wciąż znajduję się w Nowym Jorku bo przecież nie słychać samochodów i ludzi. Miałam gęsią skórkę na całym ciele i czułam w środku, że w tym miejscu wydarzyła się ogromna tragedia. Zdawałam sobie sprawę, że tam swoje życie straciło prawie trzy tysiące niewinnych osób. Z tą świadomością jeszcze gorzej ogląda się ludzi robiących sobie selfie z naklejonymi uśmiechami na twarzy przy fontannach upamiętniających ten dzień. Nie wyobrażam sobie jak można nie mieć w sobie tej odrobiny szacunku dla nieżyjących i ich rodzin. Ale to pozostawiam do przemyślenia Wam. Wydaje mi się, że będąc w Nowym Jorku należy wybrać się na południowy Manhattan i odwiedzić to miejsce.












Punkt szósty: Washington Square Park

Jest to park znajdujący się w campusie NYU. Miejsce idealne do odpoczynku ale nie w trakcie NYFW (New York Fashion Week). Tego dnia było tam wiele „innych” osób, zachowujących się w bardzo dziwny sposób.



Wycieczkę zaliczam do udanych i dziękuję moim dwóm kompanom – Gracjanie i Kasi, bez nich nie byłoby to samo! Tego dnia pokonałyśmy prawie 20 km pieszo ale było zdecydowanie warto i nie mogę doczekać się kolejnego weekendu spędzonego w moim zdecydowanie ulubionym mieście.





Copyright © 2014 a l e s a n d r a in the USA , Blogger