pre departure: embassy of the usa



      Veni, vidi, vici!  To moje motto jeśli chodzi o wizytę w Ambasadzie USA. Wiem, że wiele z Was ma to jeszcze przed sobą i pewnie towarzyszy temu ogromny stres ale z autopsji wiem, że jest on znacznie przesadzony! Poniżej opiszę Wam dokładnie to co działo się przed i w trakcie bo po rozmowie z konsulem i odebraniu telefonu byłam najszczęśliwszą osobą na świecie i musiałam wszystkich obdzwonić.

Spotkanie miałam w poniedziałek 10 lipca o 10:30. Byłam strasznie niewyspana bo ze stresu spałam tylko trzy godziny. Wstałam o 8:15, przygotowałam się, kilka razy sprawdziłam dokumenty i wyszłam o 9:30 żeby jeszcze po drodze wstąpić na kawę. Nocowałam w mieszkaniu przyjaciela (dzięki Ci!) przez co do ambasady miałam 15 minut spacerkiem.


Przed budynkiem na ulicy Pięknej utworzyła się ogromna kolejka, która ostatecznie dzieliła się na dwie – dla osób, które ubiegają się o zwykłą wizę oraz dla osób, które ubiegały się o wizę dyplomatyczną. Ja czekałam około 10 minut, przed wejściem oddałam (wyłączony!) telefon i przeszłam kontrolę bezpieczeństwa – jest bardzo podobna do tej na lotnisku.

Następnie przechodzisz przez szklany korytarz, wchodzisz do budynku i nie wiesz co dalej…Przynajmniej tak było ze mną. Miły pan pokierował mnie abym poszła schodami w dół a interesanci którzy szli za mną stwierdzili, że zbierają nas wszystkich w podziemiach i stanie się coś złego – jakbym wcześniej nie była wystarczająco zestresowana!
Na dole są trzy punkty, które należy przejść aby oczekiwać na rozmowę z konsulem:

Pierwszy – rejestracja, sprawdzenie paszportu, wniosku wizowego online i zdjęcia.

Drugi – sprawdzenie reszty dokumentów tj. DS.-160 i znów paszportu, skanowanie 
zdjęcia oraz nadanie „naszego numeru” który później wyświetli się nad okienkiem konsula z którym będziemy mieć rozmowę.

Trzeci – pobranie odcisków palców.

Po tej procedurze udajemy się do poczekalni i siedzimy odliczając numerki. Przede mną było ponad 40 osób, a na rozmowę czekałam równo godzinę. Czekając i obserwując ludzi, którzy cieszą się z przyznanej wizy lub wręcz odwrotnie domagają się wyjaśnień kiedy wniosek został odrzucony stres staje się jeszcze większy.

Jednak w momencie kiedy nad okienkiem pani konsul do której chciałam pójść od samego początku zobaczyłam A135 stałam się pewna siebie jak nigdy wcześniej, uświadomiłam sobie, że nie ma możliwości aby wiza nie została mi przyznana i tak też się stało. Moja rozmowa trwała nie więcej niż minutę, kiedy powiedziałam, że jest to J1 i chodzi o wyjazd na au pair konsul zadała mi trzy pytania po angielsku:

- Do you have experience in childcare? – opowiedziałam o zeszłorocznym pobycie w Hiszpanii jako au pair oraz o reszcie mojego doświadczenia w ogromnym skrócie.
- Where are you going to stay in US? – Lloyd Harbor, Long Island, NY.
- Do you know your rights? – po czym wskazała mi książeczkę, którą otrzymuje się w ambasadzie I dotyczy ona naszych praw jakie obowiązują w Stanach Zjednoczonych. Odpowiedziałam twierdząco co nie było kłamstwem, ponieważ w ciągu tej godziny zdążyłam przeczytać książeczkę kilka razy…
Następnie napisała coś w komputerze i powiedziała najpiękniejsze zdanie jakie usłyszałam tego dnia

„I hope you will have a wonderful year in US. Good luck!”

Co śmieszne i ciekawe – wzięłam ze sobą milion różnych dokumentów w tym kopie referencji, potwierdzenie opłaty wizowej, potwierdzenie spotkania a nawet międzynarodowe prawo jazdy! Ale ja jestem z tych przezornych i pewnie dzięki temu nie poproszono mnie o nic oprócz paszportu, zdjęcia, DS-160 oraz DS.-160 Online.

No stress dziewczęta! Wszystkie z pewnością przejdziecie proces wizowy pomyślnie i już niedługo będziecie cieszyły się tak jak ja cieszę się w tej chwili!


Zostało 27 dni!

Aleksandra


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 a l e s a n d r a in the USA , Blogger